Gazeta Wyborcza – 28 marca 2002r.
Cacy maszynka – Przerobione polonezy – Juliusz Szalek
Najpierw jeŹdził w Portugalii z silnikiem o pojemności 1,5 litra. PóŹniej jego właściciel zachorował na „dwulitrówkę” od fiata. Po trzech miesiącach Polonez 2000 ma osiągi, jakich pozazdrościć mu może niejeden kierowca zachodniego samochodu.
Polonez to całkiem, całkiem dobry samochód. Pod warunkiem że silnik jest dobrze wyregulowany i się o niego dba. Taka opinia przeważa w jedynym niekomercyjnym klubie Polonez Tuning, którego największym forum jest internetowa strona www.fso.ptk.prv.pl. Miłośnicy i właściciele polonezów przekonują, że są to wygodne, duże i bezpieczne samochody. Dodatkowym atutem jest cena. – Polonez to tani samochód w utrzymaniu: gdy ma instalację gazową, jeŹdzi się taniej niż „maluchem”. Także koszty serwisowe są porównywalne – mówi Michał Bartkowiak, poznański członek klubu. – Trzeba się po prostu przyzwyczaić do niektórych wad, ale większość niedociągnięć można wyeliminować – dodaje.
Prezent na osiemnastkę
Najlepszym tego przykładem są właśnie samochody klubowiczów. Jedne poprzerabiane, inne po prostu dobrze zadbane i wyregulowane, jeszcze inne wcale nie przypominające polonezów, które opuściły fabrykę na warszawskim Żeraniu. Samochód Olafa Tomczyńskiego to FSO Polonez 2000 z OBRS0-Sport. Od początku wyposażony był w silnik 1,5 litra AB. Wersja taka miała lepsze wykończenie i dopracowanie szczegółów. Przenosiło się to także na osiągi auta, które, jak zapewnia jego właściciel, były na dobrym poziomie.
– Przez pewien czas samochód ten służył jako główny pojazd rodziny i co ciekawsze, działo się to za granicą, w Portugalii. Nie ukrywam, jakie zainteresowanie skupiał na sobie – opowiada Tomczyński. – Kiedy rodzice kupili drugi samochód, ja dostałem owego „poldka” jako prezent na 18. urodziny. Od razu zacząłem kombinować przy nim, a mam zamiłowanie do samochodów i mechaniki samochodowej – dodaje.
Jeszcze w Portugalii Olaf postanowił wymienić gaŹnik na urządzenie Webera pochodzące od alfa-romeo. Już to poprawiło zdecydowanie osiągi poloneza. Do setki auto rozpędzało się teraz w 14,8 s i mogło jechać z prędkością 165 km na godz. przy spalaniu 13 litrów paliwa w mieście.
Na gaŹniku się jednak nie skończyło. – Po powrocie do Polski „zachorowałem” na silnik dwulitrowy produkcji Fiata – mówi Olaf. – Pewnego dnia podczas spaceru zobaczyłem, jak polonez wyprzedza zachodni samochód i pędzi dalej. Zaciekawiło mnie to bardzo, jak to możliwe, że stary polonez „objeżdża” zachodnią „furę” – opowiada. Po konsultacji ze znajomymi doszedł do wniosku, że to na pewno była „dwójka”. I tak się zaczęły plany zmiany silnika.
– Polowałem na taki silnik przez trzy miesiące, w końcu się trafił jeden, ale niestety w opłakanym stanie. Kiedy zamieniłem silniki i doprowadziłem „nowy” do jako takiego stanu, mocno się zdziwiłem osiągami auta – opowiada Olaf. Teraz polonez potrzebował 11 sekund do setki i rozwijał 175 km na godz. przy stosunkowo niewielkim spalaniu – 9-13 litrów w mieście.
Spaliny aż gwiżdżą
Teraz polonez jest po generalnym remoncie silnika. – Jest raczej na dotarciu. Muszę jeszcze powymieniać parę rzeczy i będzie „cacy maszynka” – mówi z uśmiechem Olaf.
Silnik to jednak nie wszystko, co zostało wymienione w samochodzie. Właściciel zmienił wygląd wnętrza – pomalował wskazówki na kolor czerwony oraz niektóre elementy deski rozdzielczej i kokpitu. Taki tuning zewnętrzny to, jak zapewnia Olaf, dobry sposób na wyróżnienie samochodu spośród masy innych. Na uwagę zasługują także obręcze. – Mam stalowe felgi angielskie firmy Smith w kolorze srebrnym – mówi. Dzisiaj są dość rzadko spotykane.
Na zewnątrz, poza naklejką na tylniej klapie 2,0 DOHC, nic nie zdradza potwora, jaki drzemie pod maską. Nie raz zdarzało się, że kierowcy zachodnich samochodów dziwili się, że stary, poczciwy polonez może jeŹdzić z takimi prędkościami i z takim przyspieszeniem. – Układ wydechowy to już moja własna konstrukcja wykonana z przelotowych tłumików. To znaczy tak naprawdę jest to wolny wydech – mówi. – Pomruk ma przyjemny dla ucha, a na wysokich obrotach spaliny aż gwiżdżą, z takim impetem wylatują! W sumie nie mają prawie żadnych oporów – dodaje z zadowoleniem.
auto-moto Czwartek 28 marca 2002 GAZETA WYBORCZA